Kaseta VHS i pierwszy networking – czyli powrót do czasów, gdy relacje budowało się na żywo
Pamiętasz to uczucie, kiedy w końcu udało się złapać kogoś na konferencji, wymienić wizytówki, pogadać przy kawie i wrócić do domu z głową pełną pomysłów? To był inny świat, świat, w którym networking oznaczał nie tylko kliknięcie „dodaj do znajomych” na Facebooku, ale prawdziwe rozmowy, uścisk dłoni i odczuwanie chemii między ludźmi. Teraz, w erze cyfrowego szumu, coraz częściej zapominamy, jak wyglądała ta autentyczność, kiedy sieć kontaktów była jak dom z cegieł – cios po ciosie, rozmowa po rozmowie.
Właśnie ta nostalgia, ta powracająca myśl o czasach, gdy wszystko było prostsze, a relacje budowało się osobiście, inspiruje mnie do refleksji. Kaseta VHS, mój wierny towarzysz dzieciństwa, symbol minionych czasów, staje się metaforą dla networkingu sprzed ery dronów i sztucznej inteligencji. Tak jak kaseta potrzebowała czasu, cierpliwości i odpowiednich warunków, by odtworzyć obraz, tak i relacje w świecie biznesu i pasji wymagały zaangażowania i autentyczności. Czy coś z tego można wyciągnąć na dzisiejsze czasy?
Od wizytówek na targach do portali społecznościowych – ewolucja, której nie da się zatrzymać
Przypomnij sobie, jak wyglądała twoja pierwsza wymiana wizytówek na targach w latach 90. – plastikowe paseczki, które potem lądowały w portfelu, a czasem nawet w starym notesie. W tamtych czasach networking był prosty i wymagał od nas obecności, uśmiechu i odrobiny szczęścia. Pamiętam, jak na Computex w Tajpej, w 1995 roku, wymieniłem wizytówkę z jednym z tamtejszych deweloperów, a potem przez kilka miesięcy ten kontakt okazał się owocny. To była magia, której dziś nie da się odtworzyć w pełni online.
Potem przyszła era forów dyskusyjnych, IRC-u i pierwszych portali społecznościowych. Zaczęło się od BBS-ów, które w Polsce działały jeszcze długo po upadku komunizmu, pozwalając na wymianę informacji i kontaktów. Chociaż te rozwiązania miały swoje ograniczenia, pozwalały na budowanie relacji opartych na wspólnych zainteresowaniach. Na początku internetu, za darmo, można było rozmawiać z kimś po drugiej stronie świata i czuć, że jesteśmy częścią czegoś większego.
Oczywiście, wszystko kosztowało trochę czasu i cierpliwości. Ceny konferencji, choć wtedy nieporównywalne do dzisiejszych, i tak wymagały od nas zaangażowania. Dziś, zamiast tłoczyć się na jednym wydarzeniu, możemy wziąć udział w dziesiątkach webinarów i wirtualnych spotkań w tym samym dniu. Jednak czy to nadal jest to samo?
Kaseta VHS networkingu – czego możemy się nauczyć od przeszłości?
Kaseta VHS, choć dziś wydaje się reliktem, kryje w sobie lekcję, którą można odnieść do budowania relacji. Po pierwsze, cierpliwość. Odtwarzanie taśmy wymagało odpowiedniej jakości odtwarzacza i czystości głowic – tak samo relacje potrzebowały czasu i troski, by się rozwijać. Po drugie, autentyczność. Nie dało się „ładnie nawinąć” kasety, jeśli nagranie było słabe. Tak samo, relacje, które opierały się na prawdziwym zainteresowaniu i szczerości, miały większą szansę przetrwać próbę czasu.
I w końcu, powolne, ciągłe odtwarzanie – to właśnie dawało efekt końcowy. W networkingu online często próbujemy „przeskoczyć” etapy, szukając szybkich efektów. Jednak relacje, jak dobrze odtworzona kaseta, potrzebują czasu, by wybrzmieć pełnym brzmieniem. Niezależnie od tego, czy to jest rozmowa przy kawie, czy wymiana maili, warto pamiętać, że fundamentem jest autentyczność i cierpliwość.
Co się zatraciliśmy i jak odzyskać to, co najważniejsze?
W erze social media i automatycznych wiadomości, relacje często stają się powierzchowne. „Lajki”, „komentarze” i „follow’y” nie zastąpią emocji, które towarzyszyły bezpośrednim rozmowom. Kiedyś, na targach czy konferencjach, można było wyczuć energię, spojrzenia, uśmiechy. Dziś, z ekranem między nami, brakuje tego nieuchwytnego elementu – prawdziwego kontaktu.
Warto jednak pamiętać, że fundamenty relacji – zaufanie, szacunek i autentyczność – nie zmieniły się od czasów kasety VHS. Co więc możemy zrobić, by odzyskać te elementy? Przede wszystkim, wrócić do prostoty. Umieć słuchać, zadawać pytania i być obecnym. Nie zawsze wszystko musi się dziać online. Czasem warto wyjść na kawę, zadzwonić, napisać ręcznie kartkę. To wszystko sprawia, że relacje stają się bardziej realne i głębokie.
Warto też korzystać z narzędzi, które pozwalają nam lepiej zarządzać kontaktami, jak CRM czy platformy do webinarów, ale pamiętać, że to tylko narzędzia. To, co najważniejsze, to nasza autentyczność i odwaga do nawiązywania prawdziwych rozmów.
Na koniec – czy da się zbudować sieć kontaktów, jaką pamiętamy z lat 90.?
Można by powiedzieć, że tak, choć wymaga to od nas trochę więcej wysiłku i refleksji. W końcu, nic nie zastąpi uścisku dłoni, spojrzenia w oczy i rozmowy, które nie kończą się na wymianie wizytówek. Kaseta VHS przypomina, że fundamentem są relacje, które trzeba pielęgnować, a nie tylko gromadzić. To, co zyskujemy, wracając do tej analogowej mentalności, to głębia, zaufanie i prawdziwa wartość kontaktów.
Wydaje się, że w dobie cyfrowego overloadu, najlepszym rozwiązaniem jest odnalezienie równowagi. Używać narzędzi, które ułatwiają życie, ale nie zapominać o tym, co najważniejsze – żywych rozmowach, autentyczności i zaangażowaniu. Bo choć kaseta VHS może się dziś wydawać staroświecka, to jej sedno – cierpliwość, szczerość i troska – jest nadal aktualne.
Więc, może warto odkurzyć swoją stację VHS i przypomnieć sobie, jak to jest, gdy relacje są jak dobrze odtworzony obraz – pełne głębi i emocji. A kiedyś, może, znów spotkamy się na żywo, przy kawie, i zbudujemy sieć kontaktów, która przetrwa próbę czasu – tak jak ta kaseta, która mimo wszystko, od lat, wciąż odtwarza swoje obrazy.